Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odwróciła oczy od tego znaku zbawienia... Matka Boleści również nie przykuła do siebie jej spojrzenia... Wolnym krokiem zbliżyła się do okna i usiadła przed biurkiem... Długo siedziała nieruchomo, ze wspartą na dłoni głową. Nareszcie wzięła arkusz papieru i zaczęła pisać:
«Do mojego ojca. Jeżeli Marcel dziś będzie zabity, nie przeżyję go: chcę umrzeć.
«Błagam o łaskę Chrystusa, błagam o łaskę Najświętszą Pannę; na kolanach błagam cię, ojcze, o przebaczenie.
«Wiem, że dla wszystkich jestem przedmiotem śmiechu, lub że wstręt wzbudzam we wszystkich, ktokolwiek na mnie rzuci okiem... Wiele z tego powodu cierpiałam, ale więcej cierpieć nie jestem już zdolną.
«Cały majątek mój przekazuję Towarzystwu Dobrego Pasterza: tak potrzebne będą mi modlitwy! Ja...»
Tutaj ręka odmówiła jej posłuszeństwa. Pióro upadło na papier...
— Nieszczęśliwa istoto! — zawołała z rozpaczą — Nędzna!... Marna!...
Marja-Anna schwyciła zapisany arkusz papieru i rzuciła go w płomienie... Przyznanie się jej do rozpaczy wkrótce było garstką popiołu... Wówczas dopiero klęcznik zwrócił na siebie jej uwagę. Zdjęła ze ściany szkaplerz i zaczęła się modlić: «Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się...». Nie mogła mówić dalej. Spojrzała na krucyfiks i rozpacznym głosem zawołała:
— Raczyłeś mnie stworzyć brzydką, niezgrabną, dziwaczną istotą... Nie zadowolniło cię to jeszcze! Ciało kaleki, w zbytku dobroci, wyposażyłeś w serce podłe... A ja ciebie «Ojcem naszym» nazywam!
Pomimo to jednak przesuwała paciorkami różańca:
— «Zdrowaś Marja, łaskiś pełna...»
Po chwili znów umilkła i gwałtownym ruchem powstała z klęcznika. Usta jej wykrzywiły się gorzkim uśmiechem.