Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i błota osuszone, pokrywające się ślicznemi lasami, w których mordercze febry siedliska już zakładać nie mogły; miasta ozdrowione i odbudowane, Paryż z gruntu przebudowany, stworzone nowe przepyszne dzielnice, przedmioty podziwu wszystkich ludów, — oto co stworzyli ci członkowie rady stanu, ci panowie Michel Chevalier, Leplay, Bonjeau, Vuitry, Forcade, Herman, Cornudet, Franqueville, Genteur, Conti, Cormenin, Vuillefroy... i jeden jeszcze, zmarły już dawno, którego nie śmiem, nie mogę wymienić: — świętą, choć pozbawioną wielkiego rozgłosu pamięć ich pozostanie nazawsze... Niestety, dlaczegóż ta Francja, ta ich ojczyzna, tak skwapliwie unosząca się i aureolą sławy otaczająca wszelkich zwolenników próżnej retoryki i bezpłodnego frazesu, dla czego ta Francja już zapomniała o tych wielkich ludziach obowiązku?... Czyż dla tego, że ci mężowie tylko dobro społeczne mieli na celu? Tak, nie może ulegać najmniejszej wątpliwości, że przez lat ośmnaście byli oni prawdziwą duszą Francji, byli jej odwagą i uczciwością. Oni tylko wśród ogromnej ciszy całego narodu umieli głos podnosić w jednym, jedynym celu publicznej użyteczności, — nigdy żadnych korzyści osobistych nie mieli na myśli, nigdy nie uciekali się do frazesów i deklamacji, nigdy nie polowali na pozyskanie popularności tłumów, nigdy o inne nie dbali oklaski nad oklaski własnego sumienia... Tak, byli to ludzie uczciwi!... Ten, który kreśli te wyrazy, znał ich, miał możność podziwiać ich przy pracy dla dobra kraju, a pamięć tych prawdziwych mężów stanu i prawych dzieci swego kraju zawsze mu będzie drogą!...
Była już trzecia godzina, gdy hrabia Brutus opuszczał katedrę Najświętszej Panny. Starzec uginał się pod ciosami, których los mu nie szczędził. Hrabia Brutus nietylko dla późnej godziny iść nie mógł, ale poprostu siły go opuściły: dziwne marzenie w katedralnej kaplicy, tysiące myśli i niepokojów, walka, jaką toczyć