Przejdź do zawartości

Strona:Artur Schopenhauer - Sztuka prowadzenia sporów.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wybieg 26. Argumentum ad verecundiam. Zamiast zasad używać autorytetów, stosownie do wiedzy przeciwnika. „Unusquique mavult credere, quam judicare” — mówi Seneka: Dlatego też łatwo prowadzić sprawę, kiedy masz za sobą autorytet, poważany przez przeciwnika. Im więcej ograniczonemi są wiedza i zdolności dysputującego, tem większa ilość autorytetów stanowi dla niego powagę. Jeżeli zaś ma zdolności pierwszorzędne, wówczas bardzo mało albo wcale nie uznaje autorytetów. Zgodzi się, ma się rozumieć, na autorytety specyalistów w mało mu znanej lub zgoła nieznanej nauce, sztuce lub rzemiośle, ale i to z pewnem niedowierzaniem. Przeciwnie, ludzie tuzinkowi mają głęboki szacunek dla specyalistów. Nie wiedzą zupełnie, że ten, kto robi sobie z przedmiotu rzemiosło, lubi nie sam przedmiot, lecz wygodę, z niego płynącą, — ani też o tem, że ten, kto naucza przedmiotu innych, rzadko bardzo zna go sam gruntownie, ponieważ temu, kto sam studyuje, zwykle mało pozostaje czasu na uczenie innych. Ale tłum ma zawsze wiele poważanych autorytetów; więc też gdy nam brakuje autorytetu rzeczywistego, można wziąć przypuszczalny i zacytować to, co powiedziano w zupełnie odmiennym sensie i przy odmiennych okolicznościach. Autorytety, których przeciwnik wcale nie rozumie, po większej części oddziaływają najsilniej. Ludzie nieuczeni np. mają szczególny szacunek dla ozdób łacińskich i greckich. Z autorytetami można sobie pozwalać nietylko na naciąganie, ale wprost na zupełne skażenie sensu. W nadzwyczajnych wy-