Strona:Artur Oppman - Pieśni o sławie.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widzę ich wszystkich! Pękły wieka trumny
I zapomniane otwarły się groby,
Zaludnia domy orszak wizyi tłumny,
Z lat dawno zmierzchłych i z wczorajszej doby.
Oto wąsaty Halabarda dumny,
Oto ów dzwonnik, w srebrnych łzach żałoby,
Na farną wieżę stąpa smętny, chudy —
I grają dzwony widmu Dławidudy!...

Z okna izdebki przy starym kościele
Twarz patrzy słodka księdza kanonika,
Wesołych ptasząt nucą mu kapele,
On się uśmiecha i brewiarz odmyka.
Księże prefekcie! w pokutnym popiele
Nurza się głowa szkolnego psotnika,
Pomódl się za nim i poczciwą dłonią
Krzyż uczyń Pański nad znękaną skronią.

Z daszkiem na oczach, pod murem, jak ślepce,
Idzie Roch Denar z młodym wychowankiem,
Stróż Marcin Wiecheć «Anioł Pański» szepce,
Patrząc ku niebu za jasnym porankiem,
Nocną godziną w odludnej izdebce
Małe okienko pali się kagankiem
I stary kapral po cichu... po cichu
Gada o Bemie na studenckim strychu...