Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówiłam, że młody... ale olchy i brzozy ładne.
— Hm... ot las bardzo młody, ale polowanie musi być dobre, co?
— Marciński opowiada, że dużo zajęcy i kuropatw.
— I nikt nie poluje?
— Czasem Marciński, czasem ktoś z sąsiadów poprosi o pozwolenie...
— I ksiądz proboszcz — dodała panna Zofia.
— Ot, taki ksiądz dobry! — zaśmiał się z ironią — toż jemu na dusze ludzkie polować, niech pilnuje kościoła ta konfesyonału, jemu grzech i wstyd zabijać zwierzynę.
— Pan zbyt surowy — uśmiechnęła się gospodyni.
— Ot, nie trafiła pani: ja do-