Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fortepianu, a może u pani jest pianino? — zwrócił się do panny Zofii — co?
— Rozstrojone...
— Tak pani muzykalna? Co?... Nu, trafiłem ja dobrze, ot i dom i ludzie w sam raz dla mnie... Zróbmyż muzykę, co? dobrze?
— Tak dawno nie grałam...
— To warto przypomnieć.
— Nie wymawiaj się, Zosiu, jeszcze wczoraj grałaś; prawda, że pianino nieco rozstrojone, ale grać można.
Pan Szyszkowski z wylaniem ucałował obie ręce matki:
— Ot, pani prawdą żyje, to lubię, tak już nic nie pomoże, panno Zofio: trzeba grać.
— Nie mam nut świeżych...
— Alboż dawne niedobre? co?