Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Był przekonany, że z urodzajów tegorocznych nietylko wszystkie zapłaci, ale zostanie mu w ręku poważny kapitał, to też po krótkiem zmartwieniu rozweselił twarz i już uśmiechnięty zwrócił się do Wierczaka:
— Byłem dziś w polu, wszystko wzeszło ładnie...
— Starałem się, jaśnie panie...
— Tak wypij drugi kieliszek.
— Jeśli łaska... Teraz idzie o ręce robocze; u nas we wsi za mało ludzi, może jaśnie pan każe posłać furmanki do wsi sąsiednich.
— Jak trzeba, to trzeba... byle niezbyt dużo.
— Sądzę, że na każdą morgę