Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czak — uśmiechnął się zadowolony, pochlebiało mu bowiem, że on wprowadzi gospodarkę rolną na nowe tory.
— Jaśnie panie...
— Co takiego?
— Gdyby jasny pan pozwolił..
— Gadaj.
— Co my z tych łąk mamy?... Trochę kwaśnego siana, ot dobre na podściół... łąki opłaciłyby się sowicie, gdyby na nich woły postawić... woły teraz tanie... a wypasione zapłacą trzykrotnie mokre łąki...
— Hm... pomyślę...
— Żydzi co rok to robią i grubo zarabiają... a my mamy łąki nasze, kilkaset rubli na woły, i interes opłaci się stokrotnie.
— Hm... hm... masz głowę...