Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siące dwieście rubli... a jak mak urodzi, da więcej...
— Jeśli urodzi.
— Co nie ma urodzić?... Rodzi ludziom, urodzi i nam.
— Daj Boże... ale miałabym, Tadziu, prośbę do ciebie...
— Słucham.
Mówiła z ociąganiem, spoglądając badawczo w twarz męża, popijającego czarną kawę.
— Prosiłabym ciebie, abyś... tego ekonoma... Wierczaka... nie spoufalał z sobą...
— Hm... dlaczego to mówisz?
— Widzisz, już nawet służba przebąkuje, że on ma u nas śniadanie codziennie... to nie wypada...
Zaśmiał się głośno.
— Ot, znalazła ty racyę!?... Nie wypada, nie wypada, u was