Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziesięcin czarnoziemu, a tyle zna się na gospodarstwie, co i ja.
— Czy był pan u niego?
— Toż byłem i pytam: jakże ty gospodarujesz? A on mi na to: »Powiem tobie, co całe gospodarstwo to pusta rzecz: pługiem poskrobią, zasypią ziarno, powłóczą, i ot dał Pan Bóg pogodę, jest urodzaj, i tylko bieda, że rąk mało, aby starczyło na zbieranie; a wypali słońce, wysuszy wiatr — to splunąć szkoda«.
— Może tam tak na bujnej ziemi, ale u nas inaczej...
— A Boże, toż jedno niebo i jeden Bóg, da pogodę albo deszcz, co kiedy trzeba, a jest urodzaj, to jest co sprzedać i co schować.
— Jednak agronomia... — zaczęła pani Bielska, a on przerwał: