Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wykupiłem uwolnienie z wojska, i wróciłem do Corriemuir, do płaczących z radości rodziców. Ojciec zmarł jakoś niedługo, — objąłem po nim cały folwark.
A potem ożeniłem się z Lucią Deane z Berwick i wychowaliśmy siedmioro dzieci, a wszystkie chcą być mądrzejsze od własnego ojca i nie zaniedbują niczego, byle mu to czarno na białem wykazać.
Bo, wśród cichych, trochę monotonnych i nie zakłóconych żadnym ważniejszym wypadkiem, dni, jakie płyną od chwili powrotu, — jednakowych jak wieczorny różaniec płonących latarni, — trudno mi przekonać moją czupurną młodzież, że i tu mogło się życie toczyć niezwykłą koleją, że w czasach, kiedy kochaliśmy się z Jim’em w pięknej zalotnicy i kiedy cudzoziemiec o kocich wąsach i dumnem spojrzeniu przywędrował z tamtej strony morza, — działy się naprawdę wielkie, groźne, wiekopomne rzeczy.


KONIEC.