Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



OD TŁUMACZA.

Arcymistrz romansu awanturniczego, Robert Ludwik Stevenson, wydając swą znakomitą „Wyspę Skarbów“, zapytywał sam siebie, czy ta powieść o burzach morskich, ukrytych skarbach i złowrogich korsarzach zdobędzie sobie uznanie wśród dzisiejszej młodzieży, czy też spocznie cicho w grobie zapomnienia. Odpowiedzią na to był ogromny entuzjazm, z jakim książkę wspomnianą przyjęła młodzież wszystkich narodów, boć na wszystkie języki tłumaczono tę najcudniejszą z powieści. Ale skarby korsarskie, tajemniczo ukryte przez kapitana Flinta, intrygowały nietylko młodzież, zaś skarby poezji, zawarte w powieści Stevensona, miały zawsze urok i dla ludzi starszych. Temu to przypisać należy, że kuszono się, by snuć dalej wątek owej legendy korsarskiej, tak pełnej zagadek i tajemnic; temu też przypisać należy ogromną wziętość, jaką świeżo zyskała sobie powieść amerykańskiego pisarza Howdena Smitha „Porto Bello Gold“: dość wspomnieć, że od chwili pierwszego pojawienia się jej na półkach księgarskich (w sierpniu 1924) już niespełna w pół roku (do grudnia 1924) ukazały się aż cztery wydania, rozchwytane przez młodszych i starszych. Spodziewać się należy, że podobna wziętość spotka ją i u nas, gdzie losy Johna Silvera, Billy Bones’a i innych kamratów zaciekawiały zawsze wielu, począwszy od nieletnich czytelników „Przyjaciela Dzieci“, od śmiałych żeglarzy z ogrodowej altany, a kończąc na wielkim rodaku naszym, a głośnym pisarzu angielskim — uczniu Stevensona — Conradzie Korzeniowskim.

J. B.