Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec zechce pewno dowiedzieć się o poczcie, którą przywieziono — powiedziałem. — Czy chcesz iść ze mną do gubernatora? Rada przyboczna pewnie niebawem się rozejdzie, bo posiedzenie trwało od południa.
Piotr dźwignął i wyprostował swe ogromne cielsko. Zdumiałem się, jak zawsze po dłuższej niebytności tego człowieka, patrząc na jego rozmiary. Temu, kto go nie znał, wydawał się istną faską masła, jak przezwał go Darby, — ten widział w nim tylko kupę łojowatych, mięsistych kłębów, kadłub podobny do baryły z wieprzowiną, oraz tłustą opasłą, gładką gębę, na której drobne, ledwo znaczne rysy sprzeczały się pociesznie z całą jego tuszą. Małe oczki dobrodusznie przebłyskiwały wśród zwałów tłuszczu, które omal że ich nie zasłaniały. Nos, nito maluchny przyszczepek, ledwo widniał nad ustami, jakie i mała dziecina mogłaby uznać za swoje.
Ale pod warstwami tej otyłości kryły się mięśnie z kowanej stali, on zaś sam umiał się zdobyć na lamparcią zwinność. Na pograniczu nie było człowieka, któryby wszedłszy mu w drogę, nawet gdy ów był bezbronny, zdołał mu się wymknąć.
Ja, — rzekł poprostu, — iciemy.
Postawił muszkiet w kącie i wyjął rożek z prochem tudzież worek z kulami, ja tymczasem wdziałem kapelusz i płaszcz, gdyż powietrze było jeszcze mroźne, a ziemia przyprószona śniegiem. Wyszliśmy na ulicę Perłową i podążyliśmy na zachód, ku placowi Hanowerskiemu; na samym końcu tego placu zdybałem ojca wraz z gubernatorem Clintonem i wice-gubernatorem Coldenem.
Ciepło mi się w sercu zrobiło, gdym obaczył, jak ci panowie, oraz jeszcze kilku innych, wsłuchiwali się z uwagą w jego słowa. Dawniej, w czasie zamieszek roku 1745-go nie brakło takich, którzy rzucali nań oszczerstwa, ponieważ wiedziano, iż w młodości był Jakobitą; ale jego przyjaciele okazali się możniejsi od wrogów, przeto z radością myślę, że miał niemały mir u naszych zwierzchników, którzy utrzymali Nowy Jork w wierności względem króla

5