Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IX.
Bezowocne poszukiwania.

Obudziłem się bardzo późno, ale już zupełnie wypoczęty. Sherlock Holmes nie grał już na skrzypcach, lecz czytał z wielkiem zajęciem. Widocznie wcale się nie kładł. Widząc, że się poruszam, spojrzał na mnie; na jego twarzy dostrzegłem niepokój.
— Dobrześ spał? — spytał — Obawiałem się, że nasza rozmowa cię obudzi.
— Nic nie słyszałem. Czy stało się co nowego?
— Niestety, nic. Przyznaję, że mnie to już nudzi. Pewien byłem, że do tej pory otrzymam informacye. Wiggins zdawał mi raport przed chwilą. Nie mogą odnaleźć szalupy. Bardzo mnie to martwi, gdyż każda chwila stracona już się powetować nie da.
— Zechciej pan przyjąć moje usługi Jestem zupełnie wypoczęty i mogę już nie spać w nocy.
— Nie, niema nic do roboty — odrzekł. — Trzeba czekać cierpliwie. Ja wyjść nie mogę, bo przez ten czas gotów właśnie przybyć mój adjutant z ważnemi wiadomościami. Ale pan jesteś wolny.
— W takim razie pójdę odwiedzić panią Forrester. Zapraszała mnie wczoraj.
— Pani Forrester? — podchwycił Holmes.