Strona:Arthur Conan-Doyle - Znamię czterech.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ston, lecz zechciej mi pani powiedzieć, czy pomiędzy tem pismem a pismem ojca pani zachodzi jakie podobieństwo?
— Niema żadnego.
— Tak też sądziłem. A więc czekamy na panią o szóstej. Czy pozwoli mi pani zachować te papiery? Jest zaledwie wpół do czwartej. Przez ten czas zbadam sprawę. Dowidzenia pani.
— Dowidzenia — odparła panienka i skłoniwszy się wdzięcznie, wyszła z pokoju.
Przyglądałem się jej przez okno. Wreszcie znikła mi wśród tłumu.
— Czarująca osóbka! — zawołałem do swojego towarzysza.
— Doprawdy? — podchwycił obojętnie — nie zauważyłem tego.
— Pan jesteś automatem, machiną do wysnuwania wniosków — rzekłem oburzony.
Uśmiechnął się drwiąco.
— Mój drogi panie — rzekł — dla mnie każdy klient, bez względu na jego płeć, jest jednostką w matematycznem zadaniu. Najwdzięczniejszą, najsłodszą kobietę, jaką znałem, powieszono za zamordowanie trojga dzieci, które ubezpieczyła na życie. Przeciwnie zaś, najmniej sympatyczny z moich znajomych jest słynnym filantropem, który wydał przeszło pięćkroć sto tysięcy funtów szterlingów dla ulżenia londyńskiej niedoli.
— Jednak w danym wypadku nie powinniśmy się uprzedzać na niekorzyść tej ślicznej osóbki.
— Ja nigdy nie robię wyjątków, bo wyjątki potwierdzają tylko regułę. Czy pan zajmował się kiedy grafologią? Co też pan myśli o tem piśmie?
— Jest ładne i czytelne — odparłem — wyszło zapewne z pod pióra aferzysty, człowieka energicznego.
Holmes wstrząsnął głową.
— Spojrzyj pan na litery długie: zaledwie występują z linij. To d mogłoby uchodzić za a, a to l za e. Ludzie energiczni wydłużają bardziej te litery. K zdradza charakter