Strona:Antychryst.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że ja ciebie nie kocham? Chodźno, do uszka powiem ci jedno małe słówko.
Zbliżyła wargi do ucha jego i szeptać poczęła namiętnym szeptem:
— Kocham, kocham, jak duszę swoją, ty, duszo moja, radości moja! Cóż mi po całym świecie bez ciebie, cóż mi po życiu bez ciebie? Gdybyś mię odszedł, to tak, jakby się dusza moja z ciałem rozstała. Nie wierzysz?
— Wierzę, wierzę! — mówił ze łzami szczęścia w oczach.
Przytulała się do niego coraz mocniej a mocniej.
— Najdroższy mój, sokole serdeczny, Aloszka jedyny i za co, za co ja tak ciebie kocham?... Gdzie twoja myśl, tam i moja, gdzie twoje słowo, tam i moje — gdzie twoja głowa, tam i głowa moja! Cała twoja jestem!... I to nieszczęście moje: wszystkie my biedne głupie kobiety, a ja więcej, niż inne. A cóż mam robić, gdy Bóg mi takiej na świat przyjść kazał? Dał mi serce niesyte, żarłoczne. Widzę, że mię kochasz a wszystkiego mi mało, mało — czego chcę, sama nie wiem. Coś sobie myślę, chodzi mi po głowie, dlaczego to dzieciak mój taki cichutki, taki pokorniutki, nigdy mi się słowem nie sprzeciwi, gniewem nie wybuchnie, nie pouczy mnie, głupią. Ręki jego nad sobą nie czuję, grozy nie doznaję. Nie na darmo przecież mówi przysłowie: Kto się lubi, ten się czubi. A może mię nie ko-