Strona:Antychryst.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

storycy nie uwierzyliby zapewne, że zwycięzca Karola XII umarł od dotknięcia łapek małego owadu.
Jest coś uderzającego w tym strachu cara olbrzyma, przed którym drżą wszyscy, wobec tego drobnego stworzenia. Przypomniałam sobie naukę Leibnitza o Honadach. Możnaby sądzić, że nie fizyczna, ale metafizyczna natura owadów wroga jest naturze cara. Ten strach jego wydał mi się nietylko śmiesznym, ale straszliwym; jakbym niespodzianie rzuciła okiem w głąb jakiejś bardzo starodawnej tajemnicy.


∗             ∗

Kiedy pewnego razu w tutejszej Kunstkamerze uczony Niemiec czynił przed carową doświadczenia z maszyną pneumatyczną i pod dzwonem szklanym umieścił jaskółkę, car spostrzegł, że duszący się ptaszek chwieje się i bije skrzydłami.
— Dosyć — zawołał — nie pozbawiajcie życia niewinnego stworzenia; przecież ono nikogo nie zabiło.
— Myślę, że pisklęta płaczą po niej — dodała carowa; poczem wzięła jaskółkę, poniosła ją do okna i puściła swobodnie.
Uczuciowy Piotr — jak to dziwnie brzmi! A tymczasem w małych, delikatnych, prawie niewieścich jego wargach i na podbródku z jamką było isto-