Strona:Antychryst.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A cóż — żywo rzekła Marya i ostre jej oczka jakby go ukłuły — a choćbyś i pocierpiał za nią. I cóż? Wszakże za matkę nie za kogo innego!
Carewicz milczał. Wtedy ciotka poczęła mu szeptem do ucha prawie opowiadać, to, co słyszała od przybyłego ze Susdalskiego klasztoru Michała Bosego: »Klasztor tameczny raduje się; są tam widzenia, znaki, proroctwa, głosy; obrazy przemawiają. Archirej nowogrodzki Job mówi, że czeka cię nieszczęście w Petersburgu, ale Bóg cię ocali mam nadzieję. Zobaczysz, co u was będzie. I starzec Wisarion, zamurowany w Jarosławsku, miał objawienie, że wnet zmiany nastaną: albo car umrze albo Petersburg zburzon będzie. A episkopowi Rostowskiemu zjawił się święty Dymitr carewicz i oznajmił, że będzie zamęt na świecie i wkrótce już nastanie«.
— Wkrótce, wkrótce! — zakończyła carewna — wielu jest wołających: Panie pomścij nas, daj dokonać się dziełu, ześlij koniec!
Aleksy wiedział, że to dokonanie oznacza śmierć ojca.
— Wspomnij na moje słowa — zawołała Marya w tonie proroczym. — Petersburg niedługo trwać będzie; pustką wnet stanie.
I spojrzawszy w okno na Newę, na białe domki, wśród zielonych błotnistych topieli powtarzała złowrogo:
— Stań się pustką, stań się pustką...! Zapadnij się w topiele do czorta. Jakeś wyrósł, tak i zgnij