Strona:Antoni Pietkiewicz - Gość z grobu.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To i ten Bóg, co tu mieszka, temu wielkiemu Panu służy?
Uśmiechnęła się dobra matka i odrzekła:
— Nie, moje życie? nie mów tak, bo to się nie godzi! Bóg nikomu nie służy; bo Bóg jest Panem nad Pany, bo jemu służy i Niebo i ziemia cała, i wszystko co jest na Niebie i na ziemi, bo to wszystko Jego, a co tylko mamy, to On nam dał ze swojéj łaski.
— To i ten wielki Pan Jemu służy? — spytałem zdziwiony, — i ten piękny pałac, i wszystko ma z Jego łaski?
— Tak moje życie.
— A czemuż ten Bóg sam mieszka w takim ubogim domku, a takie piękne pałace darowuje?
Zakłopotana matka odpowiedziała mi po niejakim namyśle:
— Bóg tu nie mieszka, moje dziécie; Jego mieszkanie w Niebiesiech, piękniejsze nad najpiękniejsze pałace największych Panów, gdzie kiedyś my wszyscy będziemy z Nim mieszkać, jak będziemy dobrzy.
— A czemuż mama mówi, że ten ubogi domek jest domkiem Boga?
— Bo Bóg tu zstępuje z Niebios, jak Go ludzie proszą.
— To muszą Go chyba bardzo pięknie prosić, kiedy On, będąc Panem nad Pany, i mając takie piękne mieszkanie w Niebiesiech, na prośby ich, przychodzi do tak nędznego domku?
— Tak moje życie; on i do naszéj ubogiéj chatki przychodzi jak Go pięknie prosimy, bo to Pan bardzo a bardzo dobry!
— I my z nim będziemy mieszkać?
— Będziemy, jak zasłużymy.
— I ten wielki Pan będzie?