Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy trwoźny widział zdala, jak rozmyśla krzyw,
Blady Seib, ten chłopiec z głową pochylony.

— Mów, córko, mów, o perło moja, kwiecie mój!
Co chcesz? Dam ci ogrody, nowe zamki, szaty,
Naszyjników i pereł dam ci zbiór bogaty, —
Lub piór z najrzadszych ptaków dam ci cudny zwój,
Mów, córko, jakie marzeń i pragnień twych światy?

Czyś ujrzała, podnosząc swych okiennic skraj,
Młodego królewicza z Andu lub Chazaku,
Co po równinach Dżemmy pędził na rumaku.
Znużoną antylopę ścigając przez gaj?
Czy miłość zapłonęła w moim drogim ptaku?

Mów! Będzie twym małżonkiem, jeśli tego chcesz.
Allah! Trzy moje syny, kryjąc nóż ze stali,
Drżą, że, gdym żyw, zapóźno będą królowali;
Lecz tyś moja, tyś moja! Ty starość mą ciesz,
Twój oddech niech ostatnie me tchnienie ocali!

Dziewczę! tyś całowała wówczas siwą skroń
Dżihana, co się garbił w tęsknotach milczenia;
Nie mówiłaś mu cudów swojego marzenia,
Lecz czując na swem sercu twoją ciepłą dłoń,
Twój ojciec miał uśmiechy w łzach swego spojrzenia!

Nie! Serca nie drażniły ci miłości sny.
Dżihan Aro! Nie znałaś, czem jej groźne szały,
Nie tęskniłaś by lepsze tobie sny nastały,
Nie znałaś, czem jest życie, jego śmiech i łzy,
A skrzydła twojej duszy w inny świat leciały...