Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tam, gdzie spalony on z wojskiem był razem,
Do dzisiaj się miejsce to zwie Kevehazem.
I mnogie od bojów tych lata minęły,
Płynęły jak ptaki, jak fale płynęły —
Rok żaden Kevego nie zbudził z uśpienia
I żaden nie zaćmił sławnego imienia.

Na trzeci dzień Hunny nabrali znów ducha,
Jak morze, co wichrem szalonym wybucha,
I zadął w róg złoty u stopni kurhana
Bendegus szlachetny, syn Tordy, kapłana.
Wiatr wschodni podnosił do góry wspaniale
Chorągiew, co dotąd spadała niedbale,
I godło ich — orzeł, wzniesiony zuchwale,
Na zachód, na zachód, na zachód mknie stale!

W pobliżu Tarnoku gród Zezimor leży:
Tam Makryn się chował śród trzcin u wybrzeży.
I huńskich wojaków nań runie nawała,
A z góry spadali, jak spada z niej skała.
I słońce południa ściemniły obłoki,
Od zgrozy promienie zapadły się w mroki —
I słońce zmroczyło swe blaski promienne,
Spojrzawszy na krwawe te boje plemienne,

I jasną dolinę pokryły wnet mroki,
I znikli wojacy w ciemności głębokiej,
I bój był straszliwy w ciemności tej piekle,
A każdy z rycerzy krwi żądzą wrzał wściekle.
Lecz Bóg chciał, że w groźnej rozprawie tych bojów
Zwycięztwo zabłysło dla huńskich, dla wojów.