Strona:Antoni Lange - Przekłady z poetów obcych.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PIERROT (podnosząc rękę do góry.)

Niech mię karą swą dotkną najwyższe potęgi,
Jeśli, mogąc chcieć tylko, nie dam tobie, pani,
Tego, co cię z grobowej ma wyrwać otchłani
I zwrócić tobie życie i życia podniety!
I, gdyby nawet była to sztuka monety
Złotej, gdzie głowy królów lśnią koronowane,
Zapewne, ja jej nie mam, ale wydostanę!

URGELA.

Przysięgasz?

PIERROT.

I podpisem stwierdzam wobec świata.
Na siostrę moją śnieżkę i łabędzia brata
Przysięgam! Lecz mi ściślej wyraź twój rachunek.

URGELA.

Więc to czego ja pragnę, jest...

PIERROT.

Kończ...

URGELA.

Pocałunek!

PIERROT. (idąc na przód sceny, do siebie).

Pocałunek. Do licha! Jest to ciężka sprawa!
Ach, ona się nad cnotą moją naigrawa;
Ja, drżący ptak, którego szelest sukni płoszy,
Com dotąd pocałunku nie zaznał rozkoszy,
Mam więc od tej poważnej damy rozpoczynać?
Lecz dość! Trzeba być mężnym, losów nie przeklinać,
Nie szemrać. O Scewolo, waleczny Koklesie
Których imiona sława ku błękitom niesie.
Tezeuszu, coś widział piekielne bezdenie,