Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hiszpanie i niektórzy z plebejuszów rzymskich byli niepocieszeni. Ci i owi rozbiegli się po sąsiednich lasach, aby szukać łani. Dwa dni nie powracali, aż nakoniec przybyli z puszczy. Żaden nic nie widział. Jeden tylko ów pasterz, co z drzewa wyrzeźbił posążek łani, ujrzał w lesie wielką jasność, w którą się długo wpatrywał: była to mgła promienna, co wkońcu przybrała postać widomą bogini z półksiężycem na głowie, a przed nią półklęcząca stała srebrna łania.
Nie wszyscy mu wierzyli, gdyż go uważano za chłopca niespełna rozumu — i nieraz mówił o rzeczach, które niby to widział, ale których na pewno nie było nigdy na świecie.
Jednakże tym razem większość chętny posłuch dawała jego opowieści, ile że wszyscy chcieli wierzyć, że Adonizja nie zginęła. Rozumieli tedy, że poszła do lasu, aby z boginią Dianą się rozmówić.
Istotnie na czwarty dzień niespodzianie powróciła; jak się radował Sertorjusz, tego nikt wypowiedzieć nie zdoła. Płakał z rozrzewnienia.
Długo teraz i z wielką powagą spoglądała w oczy swemu przyjacielowi, jakby mu przynosiła wieści tajemnicze od bogini.
Przeczuwał z jej spojrzeń, że ciężka teraz praca go oczekuje. Odgadywał, jakie zadanie stoi przed nim, i postanowił się do niego przygotować.
Od następnego ranka zaczął ćwiczyć legjony z podwójnem napięciem. Miał wiadomości od nowoprzybyłych wygnańców, że w Rzymie przeciw niemu szykuje się wielka wyprawa. Prokonsul oczywiście