Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pewnie, że on.
— Ale ja was pierwszy raz widzę w życiu!
— A my przysięgniewa, że to on — —
Stryj był zrozpaczony. Karol o mało co nie zemdlał.
— Więc co teraz będzie? — zapytał rewirowego, który był obecny.
— Stryju, ja ci przysięgam...
— No, zapewne. Ja ci wierzę! To omyłka!
— Postaraj się — coś zrób dla mnie!
— Zrobię wszystko, co będzie można. No, i cóż, panie rewirowy.
— A no, zatrzymamy aresztanta.
— Słuchajcie — powiedział stryj do chłopów — namyślcie się jeszcze, nie obciążajcie sumienia grzechem.
— A no, im więcej się patrzymy, tem pewniej się nam widzi, że to on — —
I tak Karol znalazł się w areszcie dzielnicowym, a nazajutrz o siódmej rano odprowadzono go do celi czwartej w więzieniu ratuszowem.


∗                      ∗

Karol prawie nie wychodził ze swojej celi — i mało zwracał uwagi na rozmowy sąsiadów. W istocie trawiła go nieustannie jedna myśl: samobójstwo. Dla niego innej drogi niema.
Jakoś czwartego dnia wyszedł na korytarz, gdyż było mu za duszno w ciasnej celi i wiecznie w towa-