Strona:Antoni Lange - Nowy Tarzan.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I to już drugi raz w życiu. Pamięta zdarzenie z czasów uniwersyteckich, bolesne i również niedorzeczne, a które mu wykrzywiło stosunki koleżeńskie aż po dzień dzisiejszy.
Karol nie miał w sobie talentu zdobywcy. Na uniwersytecie żył w wielkiej nędzy; utrzymywał się z licho płatnych korepetycyj. Miał dwie lekcje, które mu przynosiły razem 12 rubli miesięcznie. Gospodarzowi był winien za mieszkanie 10 rubli za dwa miesiące.
W owym czasie studenci zbierali składkę na pewnego znakomitego pisarza polskiego zagranicą, znajdującego się w złych warunkach finansowych. Były na to odpowiednie kwitarjusze. Karol od jakiejś dobroczynnej damy otrzymał 10 rubli, o czem było wiadomo. Tegoż samego dnia wypłacono Karolowi 12 rubli za lekcje. Rankiem był u niego gospodarz i zażądał rachunku za mieszkanie. Karol wypłacił mu natychmiast 10 rubli — poczem wyszedł na miasto, chcąc złożyć otrzymane 10 rubli w komitecie składkowym, którego prezesem był p. Stanisław B., student medycyny. I naraz przekonywa się, że tych 10 rubli niema. Szuka po wszystkich kieszeniach, wraca do domu, przeszukuje wszystko. Niema. Zginęły. Tylko on miewał takie zdarzenia. Zgubił nieswoje 10 rubli; fatum go zmiażdżyło. Poszedł się wytłumaczyć, że 10 rubli mu przepadło, ale że je zwróci. Koledzy przyjęli do wiadomości jego oświadczenie, ale kiwali głowami bardzo podejrzliwie. W gruncie uważano jego postępek za sprzeniewierzenie i kradzież. Choć mu nikt tego wyraźnie nie powiedział, Karol jednak czuł z rozmaitych