Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a młodsza, siedmioletnia Lida, blondynka, stała przy siostrze i patrzała z pod oka na ogień.
Łaptiew zeszedł do siebie, o piętro niżej, do pokojów z nizkimi sufitami, gdzie czuć było geranię i było strasznie duszno. W salonie siedział Panaurow, mąż Niny Teodorówny, i czytał gazetę. Łaptiew kiwnął mu głowa i usiadł opodal. Siedzieli w milczeniu. Zdarzało się nie raz, że w ten sposób spędzali wieczór cały, ale to nic im nie szkodziło. Zeszły dziewczynki, aby się pożegnać. Panaurow milcząc, wolno, przeżegnał je kilkakrotnie i dał im rękę do pocałowania, ukłoniły się i podeszły do Łaptiewa, który również błogosławił je i dawał im rękę do pocałowania. Taka ceremonia z pocałunkami i z ukłonami powtarzała się co wieczór.
Gdy dziewczynki wyszły, Panaurow odłożył gazetę i powiedział:
— Nudno w naszem od Boga strzeżonem mieście! Przyznam ci się, mój drogi — dodał z westchnieniem — bardzo się cieszę, że nakoniec znalazłeś rozrywkę.
— O czem mówisz? — zapytał Łaptiew.
— Widziałem dopiero co, że wychodziłeś z domu doktora Bieławina. Przypuszczam, że nie dla ojca tam chodziłeś.
— Zapewne — powiedział Łaptiew, rumieniąc się.
— No tak, zapewne. A coprawda drugiego takiego bydlęcia jak ten ojciec z zapaloną latarnią nie znajdziesz. Nie masz pojęcia, co to za niechlujne, niezdolne i niezgrabne zwierzę! U was tam, w stolicy, do tej chwili jeszcze interesują się prowincyą tylko z lirycznego punktu widzenia, że tak powiem, z punktu widzenia pejzaży i Antoniego Gomeryki, ale przysięgam ci, przyjacielu, tutaj niema liryki, a jest tylko dzicz, podłość, obmierzłość i... nic poza tem. Weź tutejszych kapłanów wiedzy, tutejszą, że tak powiem, inteligencyę. Wystaw sobie, że mamy tu w mieście dwudziestu ośmiu lekarzy, wszyscy