Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie warto wspominać o tem, co było — rzekł z westchnieniem wzruszony Michał Aweryanin, ściskając mocno dłoń jego. — Oko wyłupić temu, co stare rzeczy wspomina. Lubawnik! — krzyknął nagle tak głośno, że wszyscy urzędnicy i interesanci zadrżeli. — Podaj krzesło. A ty poczekaj! — zawołał do baby, która mu podawała rekomendowany list. — Czy nie widzisz, że jestem zajęty? Nie mówmy już o starych sprawach — mówił dalej uprzejmie, zwracając się do Andrzeja Efimycza. — Niech pan siada, proszę bardzo, mój panie kochany.
Przez chwilę gładził się po kolanie, potem rzekł:
— Ani mi przez głowę nie przeszło obrażać się na pana. Choroba nie jest nam bratem, rozumiem to. Wydarzenie wczorajsze przeraziło nas obu z doktorem bardzo i długo potem mówiliśmy o panu. Mój drogi, dlaczegoż pan nie chce zająć się poważnie swą chorobą? Czy to się tak godzi? Niech mi pan wybaczy przyjacielską szczerość — szepnął Michał Aweryanin — pan mieszka w jak najgorszem otoczeniu, ciasno, brudno, nikt niema o panu starania, tak się leczyć nie można... Drogi przyjacielu, błagamy pana obaj z doktorem całem sercem, niech pan naszej rady usłucha; niech się pan położy w szpitalu! Tam i pożywienie zdrowe, i troskliwość i opieka lekarska. Eugeniusz Teodorowicz chociaż jest mauvais ton, między nami mówiąc, ale jest wykształcony, można na nim polegać. Dał mi słowo honoru, że się panem zajmie.
Andrzeja Efimycza wzruszyły prawdziwe współczucie i łzy, które nagle zabłysły na twarzy poczmistrza.
— Szanowny Panie, niech im pan nie wierzy! — zaszeptał, kładąc rękę na sercu. — Niech im pan nie wierzy! To oszukaństwo! Choroba moja polega na tem, że po dwudziestu latach znalazłem w całem mieście jednego tylko mądrego człowieka, a i ten jest obłąkany. Zdrów jestem zupełnie, lecz wpadłem poprostu w za-