Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się przed kościołem, krzyczał tak głośno, że się rozlegało na całym rynku, zapewniając, że sprzedaje mięso po cenie kosztu, a nawet taniej. Oszukiwał na wadze, źle wydawał resztę, kucharki widziały to dobrze, ale ogłuszone jego krzykiem, nie protestowały, a tylko przezywały go katem. Podnosząc swój straszny topór i opuszczając go, przybierał nienaturalne pozy, za każdym razem z dzikim wyrazem twarzy wydawał okrzyk »hek!«, bałem się tak, jak gdyby istotnie miał komuś odrąbać głowę, lub rękę.
Przesiedziałem w jatce całe rano i gdy później poszedłem do gubernatora, futro moje przesiąknięte było zapachem krwi i mięsa. Miałem uczucie, jak gdybym z czyjegoś rozkazu szedł z oszczepem na niedźwiedzia. Przypominam sobie owe wysokie schody, pokryte pasiastym dywanem, i młodego urzędnika we fraku ze świecącymi guzikami, który, milcząc, wskazał mi obiema rękami drzwi i pobiegł mnie zameldować. Wszedłem do sali wspaniale umeblowanej, ale zimno i niesmacznie, nieprzyjemnie zwłaszcza raziły oczy wysokie i wązkie lustra, umieszczone pomiędzy oknami i jaskrawo żołte portyery i firanki; znać było, że gubernatorowie się zmieniali, ale umeblowanie pozostało to samo. Młody urzędnik wskazał mi powtórnie obiema rękami na drzwi, skierowałem się więc w stronę wielkiego, zielonego stołu, przy którym siedział wojskowy z orderem Włodzimierza na piersiach.
— Panie Połozniew — rzekł, trzymając w ręku jakiś list i otwierając usta tak szeroko i okrągło, jak gdyby wymawiał literę o — prosiłem, abyś pan przyszedł, gdyż muszę panu oznajmić co następuje. Zacny i powszechnie szanowany ojciec pański niejednokrotnie ustnie i piśmiennie, zwracał się do marszałka szlachty, prosząc, aby pana do siebie wezwał i przedstawił panu jak niestosownem jest postępowanie pańskie i jak nie-