Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i wierzyć w to, że niema nic lepszego na świecie! Nianiu, zrozum, że i ja mam ludzkie żądania i ja chcę żyć, a tymczasem zrobili ze mnie klucznicę. Przecież to straszne, straszne!
Rzuciła klucze ze złością i upadły w moim pokoju. Były to klucze od kredensu, od spiżarni, od piwnicy i od pudełka z herbatą, te same klucze, które kiedyś nosiła moja matka.
— Ach! Och! Boże miłosierny! — biadała staruszka. — Święci Pańscy!
Idąc do domu, siostra weszła do mego pokoju, podniosła klucze i rzekła:
— Przebacz mi. Od jakiegoś czasu dzieje się ze mną coś dziwnego.


VIII.


Pewnego razu, wracając późnym wieczorem od Maryi Wiktorówny, zastałem w swoim pokoju młodego rewirowego, ubranego w nowy mundur; siedział przy stole i przeglądał książkę.
— Nakoniec! — rzekł, wstając i przeciągając się. — Ja już trzeci raz do pana przychodzę. Gubernator kazał, żebyś się pan stawił u niego, jutro, o godzinie dziewiątej rano. Tylko bez zawodu.
Kazał mi się podpisać, jako że istotnie spełnię rozkaz gubernatora i wyszedł. Późno odwiedziny rewirowego i niespodziane wezwanie gubernatora podziałały na mnie przygniatająco. Został mi od dzieciństwa paniczny strach przed żandarmami, policyantami, sędziami i teraz dręczył mnie niepokój, jak gdybym rzeczywiście był winnym. Nie mogłem usnąć. Niańka i Prokop również byli przestraszeni i oboje oka zmrużyć nie mogli. W dodatku niańkę bolało ucho, jęczała i nawet kilkakrotnie rozpłakała się z bólu. Słysząc, że ja nie śpię,