Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz gdy nadszedł wieczór i zajechały konie, siostra zamilkła, sposępniała i wsiadła na linijkę z takim wyrazem twarzy, jak gdyby to była ława podsądnych.
I oto wszyscy odjechali, zrobiło się cicho... Przypomniałem sobie, że przez cały czas Aniuta Błagowo ani razu nie odezwała się do mnie.
»Dziwna dziewczyna! — pomyślałem. — Dziwna dziewczyna!«
Nadszedł post przed świętem Apostołów i teraz już codzień podawali nam postne potrawy. Bezczynność i nieokreślone stanowisko zamęczały mnie i nudziły i niezadowolony sam ze siebie, rozleniwiony, głodny, słaniałem się po osadzie i czekałem na pierwszą lepszą sposobność, aby to wszystko rzucić.
Pewnego razu, przed wieczorem, kiedy siedział u nas w oficynie Riedka, wszedł niespodzianie Dołżykow, zgrzany i przykryty kurzem. Spędził trzy dni na ucząstku, teraz przyjechał do Dubieczni na parowozie, a ze stacyi do nas przyszedł pieszo. Czekając na powóz, który sprowadzał z miasta, obszedł z dozorcą osadę, donośnym głosem wydawał rozkazy, potem przez cały czas siedział u nas w oficynie i pisał listy; przychodziły przy nim różne depesze, sam na nie odpowiadał, a my, staliśmy wszyscy trzej w milczeniu, gotowi na zawołanie.
— Co za nieporządki — odezwał się nakoniec, przeglądając wykazy. — Za dwa tygodnie przenoszę biuro na stacyę i nie wiem, co z wami będzie panowie.
— Ja się staram, jaśnie wielmożny panie — wyszeptał Czeprakow.
— Tak, tak, widzę, jak się pan stara. Umiecie tylko pensyę brać — mówił dalej inżynier, patrząc na mnie. — Spodziewacie się protekcyi, chcecie jak najprędzej zrobić karyerę. Ja nie będę zważał na protekcyę. O mnie nikt się nie troszczył. Zanim mi powierzyli linię, służyłem za maszynistę, pracowałem w Anglii jak prosty