Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Znów rzuciłeś służbę... — rzekła. — O jakże to straszne?
— Ale zrozumże, siostro, zrozumże... — odparłem i na widok jej łez ogarnęła mnie rozpacz.
Jakby umyślnie w lampie mojej wypaliła się nafta, lampa kopciła, gasła, stare gwoździe na ścianach wyglądały surowo i migotały ich cienie.
— Oszczędź nas! — rzekła siostra, wstając. — Ojciec strasznie zmartwiony, a ja rozchorowałam się, jak bez zmysłów chodzę. Co z ciebie będzie? — zapytywała, łkając i wyciągając do mnie ręce. — Proszę cię, błagam cię, w imieniu matki cię proszę: wróć do służby!
— Nie mogę, Kleopatro! — rzekłem, czując, że niewiele brak, abym się na to zgodził. — Nie mogę!
— Dlaczego? — mówiła dalej siostra. — Dlaczego? Jeśli nie zgodziłeś się z naczelnikiem, poszukaj innego miejsca. Dlaczego nie pójdziesz służyć naprzykład na kolei? Mówiłam z Aniutą Błagowo, upewnia mnie, że cię przyjmą na kolei, obiecała mi nawet, że się tem zajmie. Na miłość Boską, Misaelu, zastanów się? Zastanów się, błagam cię!
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i poddałem się. Powiedziałem, że nigdy mi na myśl nie przyszło, abym mógł służyć na kolei żelaznej i że chętnie spróbuję.
Uśmiechnęła się radośnie przez łzy i ścisnęła mi rękę, potem długo jeszcze płakała, nie mogąc się uspokoić, a ja poszedłem do kuchni po naftę.


II.


W gronie miłośników teatrów amatorskich, koncertów i żywych obrazów na cel dobroczynny, pierwsze miejsce w naszem miejcie należało się Ażoginym, mieszkającym we własnym domu, na Wielkiej Dworjańskiej; za każdym razem dawali mieszkanie i brali na sie-