Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

butami; Kirjak, którego wypędzili za pijaństwo i który znów mieszkał w domu, siedział obok krawca i naprawiał chomąta. W chacie było ciasno i duszno. Przechrzta obejrzał Mikołaja i powiedział, że trzeba mu koniecznie postawić bańki.
Postawił bańki, a stary krawiec, Kirjak i dziewczynki stali opodal, przyglądali się i zdawało im się, że widzą jak choroba wychodzi z Mikołaja. Mikołaj też patrzał, jak bańki, wpijając się w pierś jego napełniały się zwolna czarną krwią, czuł, że rzeczywiście z niego coś wychodzi i uśmiechnął się z zadowoleniem.
— No, dobrze — mówił krawiec. — Daj Boże, aby wam było na pożytek.
Przechrzta postawił dwanaście baniek, potem jeszcze dwanaście, napił się herbaty i wyjechał. Mikołaj dostał dreszczy, twarz mu się ściągnęła, palce zsiniały. Zawijał się, otulał, ale było mu coraz zimniej. Wieczorem był coraz smutniejszy; prosił aby go położyli na podłodze, aby krawiec przestał palić; potem ucichł, przykrył się jeszcze cieplej i nad ranem umarł.


IX.


O, jakżeż ostrą, jakże długą była ta zima! Już od Bożego Narodzenia nie mieli swego chleba i kupowali mąkę. Kirjak, który mieszkał teraz w domu, hałasował do późnej nocy, przerażał wszystkich swym krzykiem, a rano męczył go ból głowy i wstyd, że aż przykro było na niego patrzeć.
W oborze słychać było dzień i noc przeraźliwy ryk głodnej krowy, a głos jej rozdzierał serce babki i Maryi. I jakby umyślnie, mrozy były coraz silniejsze, potworzyły się wielkie zaspy, zima zapowiadała się długa: na Zwiastowanie była straszna zamieć, a w Wielkim Tygodniu padał śnieg.