Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówiła Marta. Tak, to jest ta sama wierzba — zielona, cicha, smutna... Jakże się biedna zestarzała!
Usiadł pod nią i zaczął rozpamiętywać. Na tym brzegu, gdzie się teraz rozciąga wodą użyźniona łąka, był wtedy lasek z wielkich drzew brzozowych, a tam na tej łysej górze, którą widać zdaleka, błękitniał stary, stary sosnowy bór. Po rzece pływały łódki. A teraz wszystko równe i gładkie i na tym brzegu stoi jedna jedyna brzózka, młoda i wysmukła, jak jaka pani, a na rzece tylko kaczki i gęsi, i nie znać, że tu kiedykolwiek pływały łódki. Zdaje się, że i gęsi mniej teraz, niż było dawniej. Jakób zamknął oczy i w jego wyobraźni wzleciały jedne za drugiemi olbrzymie stada białych gęsi.
Nie rozumiał jak się to stało, że przez ostatnie czterdzieści, czy pięćdziesiąt lat swego życia nie był ani razu na rzece, a jeśli był, to nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi? Przecież to porządna, nie byle jaka rzeka; możnaby zaprowadzić w niej rybołówstwo i sprzedawać ryby kupcom, urzędnikom i bufetowemu ze stacyi, a pieniądze składać w banku; możnaby pływać łódką od osady do osady i grać na skrzypcach, a ludzie wszystkich wyznań płaciliby mu zato: można było służyć za przewoźnika, to zawsze lepiej, jak robić trumny; nakoniec, można było hodować gęsi, bić je i w zimie wysyłać do Moskwy; samego puchu zebrałoby się rocznie za jakie dziesięć rubli. Ale on wszystko to zaniedbał, niczem się nie zajął. Co za straty! Ach, co za straty! A jeśliby wszystko razem, i ryby łowić, i na skrzypcach grać, i przewoźnikiem być, i gęsi hodować, coby się za olbrzymi kapitał zebrał! A tymczasem nawet i we śnie tego nie było, życie przeszło bezużytecznie, bez żadnej przyjemności, przepadło wszystko, niema nawet na szczyptę tabaki; na przyszłość nic już nie zostało, a spojrzyj poza siebie, tam tylko same straty i to tak straszne, że rozpacz ogarnia człowieka. Dlaczego