Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Powinniśmy przenieść się na Piatnicką i tam zamieszkać. Ty musisz co dzień chodzić do składu.
Potem usiedli obok siebie w gabinecie i milczeli. Było mu ciężko na duszy, nie chciało mu się iść ani na Piatnicką, ani do składu, ale domyślał się o czem myśli żona i nie miał siły jej się sprzeciwić. Pogłaskał ją po twarzy i powiedział:
— Mam uczucie, jakby życie nasze już skończyło się i zaczynało się teraz szare półżycie. Rozpłakałem się, dowiadując się, że Teodor jest beznadziejnie chorym; przeżyliśmy razem dziecinne i młodzieńcze lata, kochałem go z całej duszy, a ot katastrofa i zdaje mi się, że tracąc go, zrywam ostatecznie z moją przeszłością. Teraz, kiedy powiedziałaś, że musimy się koniecznie przeprowadzić na Piatnicką, do tego więzienia, zaczyna mi się zdawać, że i przyszłości dla mnie niema.
Wstał i odszedł do okna.
— Jakkolwiekbądź, trzeba się pożegnać z myślami o szczęściu — rzekł, patrząc na ulicę. — Niema go wcale. Dla mnie nie było go nigdy i chyba go niema na świecie. Właściwie, raz w życiu byłem szczęśliwym, kiedy siedziałem w nocy pod twoją parasolką. Pamiętasz, jak zostawiłaś u Niny parasolkę? — zapytał, zwracając się do żony. — Kochałem się wtedy w tobie i pamiętam, że całą noc przesiedziałem pod tą parasolką, odczuwając niezwykłą rozkosz.
W gabinecie obok szaf z książkami stała mahoniowa komoda z bronzami, w której Łaptiew przechowywał różne niepotrzebne rzeczy, a między niemi i parasolkę. Wyjął ją i podał żonie.
— Oto jest.
Julia popatrzała przez chwilę na parasolkę, poznała ją i uśmiechnęła się smutnie.
— Pamiętam — rzekła. — Oświadczając mi się, trzymałeś ją w ręku — a widząc, że ma zamiar wyjść,