Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

heit! Wynoś się pan odemnie, brudny pan jesteś! Idź pan do niej.
Machnęła przed nim ręką, potem wzięła jego czapkę i cisnęła w niego. On, milcząc, włożył palto i wyszedł, ale wybiegła za nim do przedpokoju, uczepiła się kowulsyjnie jego ramienia i głośno zapłakała.
— Przestań, Polino, dosyć! — mówił, nie mogąc w żaden sposób wyrwać się jej. — Uspokój się, proszę cię!
Zamknęła oczy, zbladła i długi jej nos stał się nieprzyjemnie woskowego koloru, jak u trupa, a Łaptiew nie mógł jeszcze ciągle się oswobodzić. Zemdlała. Podniósł ją ostrożnie, położył ją na łóżku i przesiedział przy niej dziesięć minut, dopóki nie przyszła do siebie. Ręce miała zimne, puls słaby, nierówny.
— Idź pan do domu — rzekła, otwierając oczy. — Idź pan, bo się znów rozbeczę. Trzeba się wziąć w karby.
Wyszedłszy od niej, nie udał się do klubu lekarskiego, gdzie czekało na niego całe towarzystwo, lecz do domu. Idąc, zapytywał sam siebie, dlaczego nie założył rodziny z tą kobietą, która go kocha i w rzeczywistości byłaby mu oddaną żoną i przyjaciółką. To była jedyna istota ludzka, przywiązana do niego, i czyż nie było jego zadaniem dać szczęście, opiekę i spokój tej mądrej, dumnej i zamęczonej pracą istocie? Czyż jemu do twarzy, zapytywał sam siebie, z temi pretensyami do urody, do młodości, nawet do szczęścia, którego mieć nie może i które od trzech miesięcy czy to za karę, czy dla śmiechu, utrzymuje go w ponurem, przygnębionem usposobieniu? Miodowy miesiąc już przeszedł, a on, wstyd się przyznać, nie zna jeszcze swojej żony. Do przyjaciółek i do ojca pisze długie listy na pięciu arkuszach i ma o czem pisać, a z nim mówi tylko o pogodzie i o tem, że czas już jeść obiad, lub kolacyę. Kiedy ona idąc spać, modli się długo, całuje swoje krzyżyki i medaliki, on,