Strona:Anton Czechow - Partja winta.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

celencji to dla mnie, jak dla zeschniętej ziemi, deszczyk ożywczy. A oto, ekscelencjo, mój syn Natanjel... moja żona — Luiza, luteranka, do pewnego stopnia...
Początkowo gruby miał zamiar protestować, jednakowoż na twarzy cienkiego malowała się tak wielka pokora, tyle słodyczy i odpychającej uniżoności, że wreszcie radca tajny poczuł niesmak. Odwrócił się, podając cienkiemu na pożegnanie rękę. Cienki z nabożeństwem uścisnął trzy palce, zgiął się we dwoje w ukłonie i zachichotał jak Chińczyk: „chi, chi, chi“. Żona uśmiechnęła się. Natanjel szurgnął nogą i przy tej sposobności upuścił czapkę.
Byli przyjemnie zdziwieni i oszołomieni.