Strona:Anton Czechow - Partja winta.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Order.

Nauczyciel progimnazjum wojskowego, kolegjalny registrator, Lew Pustiakow, mieszkał w sąsiedztwie swego przyjaciela, porucznika Lediencowa. Do niego to, pewnego noworocznego poranku, skierował swoje kroki.
— Słuchaj, Grisza, chodzi mi o następującą rzecz — zwrócił się do porucznika po zwykłych noworocznych życzeniach. — Nie niepokoiłbym cię, gdyby nie nagląca potrzeba. Pożycz mi, kochanie, na dzień dzisiejszy twego Stanisława. Otóż uważasz, dziś mam obiad u kupca Spiczkina. Znasz przecież tego bałwana: strasznie lubi ordery i bodaj czy nie ma za łajdaków tych, którym się coś nie dynda na szyi, albo w klapie. A pozatem ma dwie córki... Rozumiesz?... Nastia i Zina... Mówię do ciebie, jak do przyjaciela. Wszak mnie rozumiesz?... Mój drogi! Daj mi, bądź łaskaw!
Pustiakow wyrecytował to wszystko, rumieniąc się, jąkając i zerkając raz po raz na drzwi. Porucznik sklął go, ale się zgodził.