Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kocham cię, Nadzio!
Boże drogi, co staje się z Nadzią? Wydaje okrzyk, uśmiecha się całą twarzą i wyciąga ręce ku wiatrowi, radosna, szczęśliwa, taka ładna.
A ja idę się pakować do drogi.
To było już dawno. Teraz Nadzieńka jest już mężatką; czy wydano ją, czy sama wyszła za drobnego urzędnika — to nie ma znaczenia... ma troje dzieci. Ale tego, jakieśmy chodzili na saneczki, jak wiatr przynosił jej słowa: — „Kocham cię, Nadzieńko!“ — nie zapomniała; jest to dla niej teraz najszczęśliwsze, najtkliwsze i najpiękniejsze wspomnienie całego życia.
A ja sam teraz, kiedy jestem starszy, już nie rozumiem, pocom mówił owe słowa, pocom żartował...