Przejdź do zawartości

Strona:Angelo De Gubernatis - Maja.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
RUDIR.

A dalej?

MAJA.

„Śmierci by ujść – król zawołał –
Ponieważ nowe pokolenie zwykło
Czyhać na starsze, więc je wykorzenić!
W jeden się akord nigdy nie ożenią:
Miłość, nienawiść! Światło mrze od cienia,
Gdzie Rudir wstanie, musi paść Waruna!”

RUDIR.

I oto wstaję...

MAJA.

Jako dąb wśród burzy
Trząsł się król stary, pienił i bełkotał
W gniewie gorączki ledwie zrozumiale:
„Zapal ofiarny płomień! oto Yamy
Czuję już dreszcze, jego państw zwiastuny;
Już... w koło zda się czuję śmierci władzę...
Niech mię Rudir zastąpi!...” Tu król zamilkł,
A w tejże chwili trzykroć się odezwał
Złowrogi zwiastun śmierci, czarnopióry...
Tu się odważył znów przemówić Ari:
„Bądź miłościwy! upewniam, że wina
Nie moja, panie! Nie patrz z taką grozą.
Nie złorzecz... ważna blizką jest godzina;
Raz mię pacholę prosiło serdecznie,
Bym mu na łowy nie bronił, jelenia
Dzikiego tropić. Jakże słodkiej prośbie
Odmówić miałem? tyle miał w tem szczęścia!
Jam go sam zbroił, jam go błogosławił
I do powrotu szybkiego znaglałem
Raczej mą skargą, niźli mym rozkazem.