Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szłe, duch święty, matka najświętsza, rany pańskie, niebo, piekło, żal za grzechy, skrucha.
Ksiądz gotował się najoczywiściej do spowiedzi i zaczął już mamrotać cichą modlitwę po łacinie.
Nie myśląc o żadnej polemice, ani nawet o czymś w tym rodzaju, zwrócił jednak księdzu uwagę, że źle czyni, namawiając ludzi w takiej chwili do wyrzekania się tego, co uczynili i za co umierają. Powiedział mu, że jego obowiązkiem jest dać człowiekowi ostatnią pociechę i pomówić serdecznie, po ludzku, albowiem ksiądz jest jedynym i ostatnim człowiekiem, którego dopuszczają do skazanych. Ludzie giną za to, co uważają za dobre, i nie przystoi księdzu zatruwać im ostatniej chwili zwątpieniem w cały sens ich ofiary. — Ależ jest mnóstwo zbrodniarzy, bandytów, dla których żal jest zbawieniem. — Tak, ale ja nie jestem bandytą, czy ksiądz nie wiedział? — Ja nie mam prawa o niczym wiedzieć, nie mam prawa o nic pytać, dopiero podczas spowie-