Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej przenikliwego szeptania. I lekkomyślnie postanawiał sobie nie zważać na to, czym było przepojone każde włókienko jego mózgu i co w każdej jego najprostszej myśli miało swój tajemny udział.
Pewnego dnia oderwał się na chwilę od czytania i uczynił radosne postanowienie, a raczej coś w rodzaju pomyślnego wynalazku. Był w początkach powieści Balzac’a „La peau de chagrin“, w tym jej miejscu, gdzie bohater, zamierzający niebawem rzucić się do Sekwany, zwiedza dla zabicia czasu sklep starożytnika i tonie duszą w nastroju, bijącym od nagromadzonych tam zabytków, świadków i uczestników tylu stuleci i tylu losów ludzkich. Nowa myśl ukazała mu się w postaci niespodziewanego pytania: dla czego nie miałby sobie dalej pędzić spokojnego życia, tak jak dotychczas? Dla czego sąd, zwiastun śmierci, ma być czymś takim epokowym? Dla czego, powróciwszy z sądu, nie miałby czynić dalej tego, co zawsze, czytać, jeść,