Strona:Andrzej Kijowski - Dziecko przez ptaka przyniesione.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chu i rozpaczy czekała na Mesjasza przyjście. Czart nam panował, śmierć i trwoga — i fioletowe szaty wdziewał kapłan na znak, że w smutku wielkim sprawia ofiarę Adwentową.
Ale nadzieja w noc najgłębszą światła zapala ponad miastem; rankiem, gdy jeszcze ciemność trwała najbledszym blaskiem niezmącona dnia pobliskiego, kłapie siwek po bruku mokrym, brodząc w zielonej strudze światła, i poskrzypuje resorami czarna trumienka z latarniami, w której dziadek z wnuczkiem ziewają, do kościoła spiesząc. Za cóż tak rano, kiedy wiośnie najdłuższa teraz noc na ziemi do snów zachęca — zwłaszcza dzieci i starców życiem wyczerpanych? A tu staruszki zewsząd biegną w stronę kościołów oświetlonych i dzieci wloką rozespane ku wrotom, w których dziady mruczą swoje modlitwy nieskończone.
Świeco jasna! (o świecy mówię, która nad innych świec szeregiem płonie w poranki adwentowe podczas mszy świętej odprawianej ku Panny czci, co Dziecka czeka) — ludzkość czeka na przyjście zbawcy, który jej winy zmaże wszystkie, biorąc na siebie brud i ciężar całej historii; ludzkość w czasie jak w labiryncie pobłąkana, zróżnicowana nieskończenie wedle pokoleń, wedle kultur, skłócona, wzajem sobie obca, niewinna, póki nieświadoma winy — w postaci Boga-Syna znajduje jedność — jedność w grzechu. — Zgrzeszyłam — mówi wobec Krzyża — jestem zatem. Przez tę Osobę obarczoną winą ludzkości, ona, skłócona ludzkość sama, Osobą winną, więc moralną, odpowiedzialną, więc świadomą, staje się. O świeco jasna, mrok grudniowy rozjaśniająca... Zaspane dzieci przez staruszków pognane w zimną, mglistą noc, „spuśćcie nam rosę” — cienko nucą; „rorate coeli” szepce ksiądz... Świeco roratnia — tobie nuci uśpiona ludzkość, w starcach i dzieciach tu obecna, tobie ko-