Strona:Anafielas T. 2.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
201

O Kniaziu Trojnacie! tyś Żmudzi sokołem;
Uderz w białe skrzydła, leć nad Litwę starą,
Znów Litwa warkocze zaplecie wesoła,
I w zielony wianek białą skroń ustroi;
I Bojary głowę szłykami nakryją,
I panem nad Litwą całą cię ogłoszą.
O Kniaziu Trojnacie! po co na twém gniezdzie
Śpisz lata tak długie, mieczu rdzewiéć dawasz?
Czas tobie poleciéć, czas już krew przeléwać.
O Kniaziu! nie słyszysz łzów i narzekania;
Bogi same znaki do boju ci dają,
Ziemia się zatrzęsła, Udegita stary,
Złoty miecz na jasném wywiesił ci niebie,
Co nocy promiennym miga ci warkoczem
I do walki wzywa, walkę przepowiada.
Na zamki krzyżackie piorun bije Boży.
Próżno swoim Bogóm ofiary składają,
Własne Niemców Bogi prośb ich nie słuchają.
O Kniaziu Trojnacie! dość tobie spoczynku,
Dość już rdzy na mieczu, dość łez na téj ziemi,
Rozpuść białe skrzydła, broń twojego ludu.
O Kniaziu Trojnacie! nie słyszysz jak huka
Nad Krzyżaków zamkiem Pełeda wśród nocy,
Kukułki kukają, kruki czarném stadem
Krążą nad murami, śmierć im wróżą rychłą.
Weź za miecz twój biały, zapal wojny stosy,
I lud twój powstanie, pobieży za tobą,
I trupy krwawemi pomścisz Bogi twoje.