Strona:Anafielas T. 2.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
195

Kto wié, dziś może lub jutro starego
Pana téj ziemi, z pod dachu na słotę
Krzyżak wygoni z kijem za jałmużną.
Kto wié, czy przy tém ognisku ja długo
Śmierci wyglądać i konać tak będę!
O, biada Litwie, Żemajtys, Kuronóm!
Obcy pan nasze dziedzictwo najechał.
Cóż jemu Litwa? czém on jest dla Litwy?
Ona mu polem boju i gonitwy —
On dla niéj wilkiem — z struchlałego stada,
Głodną paszczęką po jedném wyjada,
A resztę chowa na ucztę jutrzejszą.
Biada nam, biada! Bodajby, Nergesie,
Prędzéj powieki zamknąć i nie widziéć
Hańby dzisiejszéj, jutrzejszéj niewoli! —

— Posłuchaj, Nerges stary odpowiedział,
Bogi są wielkie; człek dziś tylko widzi,
A jutra nie zna, jutro w Bogów dłoni.
Biada, kto z strachu kona bez nadziei —
Słuchaj, Kunigas, piosnkę ci zaśpiéwam. —

Nerges łuczynę do ognia dorzucił,
Rogiem się miodu pokrzepił do śpiéwu,
Starym u nóg swych leżącym ogaróm
Pogłaskał drżącą ręką łby wzniesione.
Wziął swoją gęślę, i Jaćwieżów mową
Taki śpiew Kniaziu Trojnatowi nócił.