Strona:Anafielas T. 1.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
106

Noc im przebiegła, jak strzała do celu;
Noc, jaką człowiek kiedy raz przeczuwa,
Będzie ją potém do śmierci wspominał.

— Ten świat tak wdzięczny — mówił do Witola
Krewe-Krewejto, siwą gładząc brodę —
Ten świat już tak jest odwieczny, tak stary!
Tysiąc tysiąców lat po nim stąpało;
Tysiąc tysiąców pokoleń przepełzlo,
A pamięć czasów i ludzi wspomnienia
Wody rozmyły i wiatry rozwiały;
I ludzkie kości w mogiłach spróchniały,
I na mogiłach puszcze powzrastały.
Tam, gdzie się świeci złota gwiazda wschodu,
Tam ojców naszych, i naszych nadziei,
Przeszłości naszéj, przyszłości kraina.
Skłoń głowę — ojców tam mieszkają cienie.
W tamtéj to stronie dziadów naszych kości
Śpią, nogą obcych wdeptane do ziemi.
I my tam pójdziem połączyć się z niemi.
Dawno to, dawno, ojców naszych dziady
Z braćmi się swemi darli w tamtym kraju.
Ciasno im było; głód ich nękał ciężki;
I gdy się dziécię rodziło, płakali:
Bo dziecku miejsca nie było w ojczyźnie.
Tak codzień gorzéj, głodniéj, ciaśniéj było,
Codzień się mnożył niepokój i zwady.