Strona:Allegorya (Przerwa-Tetmajer) 014.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I jeszcze silniej, niż boleść mnie żarła.
Dopadłem do wsi — a już było rano
I właśnie zboże na polach zbierano
I wszyscy mieli i sierpy i kosy.
Tam ja wydałem z piersi silne głosy,
A gdy zdumieni w koło się zebrali
I kiedym ujrzał błysk kos ich ze stali
Otucha we mnie wzmogła się — wszak to są
Druhowie moi, każdy zbrojny kosą —
Taka ich mnogość, a jedna wystarczy!
Niech tylko dadzą ją w te moje dłonie,
A ten pies podły wnet ducha wyzionie
I krwawym zębem więcej nie zawarczy! —
Krótkiemi słowy rzecz opowiedziałem,
Prosiłem, aby mścić się zemną biegli,
Może ratować jeszcze — lecz błagałem
Próżno i w krótce oni się rozbiegli
Krzycząc, że nie chcą nawet podejrzenia
Ściągać, iż mego słuchali bluźnienia
Przeciwko panu — podli niewolnicy!
Ilem miał tylko pogardy w źrenicy,
Pogardy ja im tam rzuciłem tyle;
Boleść i zemsta przygasły na chwilę
Pod owej strasznej pogardy strumieniem,
Jaką cisnąłem ja im tam spojrzeniem.
Byłem sam jeden; boleść, wzgarda, zemsta,
Jak jaka chmura dusząca i gęsta
Mózg mi obsiadła — patrzałem bez celu —
Bezwiednie — czułem, jak się kruszą siły —
Szczęśliwy — stałem pośród braci wielu,