Strona:Alfons Daudet-Tartarin z Tarasconu.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sławny taraskończyk, także nie miał sił oprzeć się pokusie i przez cały miesiąc zapomniał o sławie i lwach i upajał się wschodnią miłością i jako Hanibal w Kapui usnął wśród rozkoszy białego Algieru.
Waleczny mąż wynajął w arabskiej dzielnicy ładny mały arabski domek. Wewnątrz podwórze okolone kolumnadą, ocienione palmami, wśród których biły fontanny. Żył w dali od wszelkiego hałasu i gwaru, żył razem z piękną maurytanką i sam stał się maurem od stóp do głów, palił cały dzień nargile i jadł słodycze.
Naprzeciw niego Baja wyciągała się na sofie i z gitarą w ręku nuciła monotonne pieśni, albo też chcąc rozerwać pana swego wykonywała przed nim danse du ventre i, trzymając przytem w ręku małe lusterko, w którem odbijały się jej białe zęby, robiła miny sama do siebie.
Ponieważ ta dama nie umiała ani słowa po francusku, a Tartarin nie umiał ani słowa po arabsku, więc rozmowa urywała się często, a gadatliwy taraskończyk miał sporo czasu do pokuty za niewstrzemięźliwość w języku, którą tyle razy zgrzeszył w aptece Bezuqueta, albo w sklepie rusznikarza Casteealde’a.
Ale i w tej pokucie był pewien urok. Był to jakby rozkoszny spleen, podczas którego Tartarin cały dzień nic nie mówił, słuchał tylko bulgotania nargili, dźwięków gitary i szmeru fontanny, bijącej o mozajki podwórza.
Nargila, kąpiel, miłość, zapełniały cały dzień.
Wychodzono z domu rzadko.
Czasem Sidi Tart’ri siadał na poczciwego muła, dama jego siadała za nim i oboje jechali do małego ogródka pod miastem kupionego na własność przez Tartarina. Tam zajadali granaty. Ale nigdy, nigdy nie zachodził on do europejskiej dzielnicy, między pijanych żuawów, do alkazarów przepełnionych oficerami, hałasujących i brzęczących szablami po trotuarach. Ten Algier wydawał mu się szkaradny i nieznośny.
Wogóle taraskończyk był bardzo szczęśliwy. Szczególniej Tartarin-Sancho, bardzo łakomy na tureckie ciastka, oświadczał, że jest zupełnie zadowolony z bytu. Tartarin Don Quichotte miewał od czasu do czasu pewne wyrzuty sumienia, gdy przypomniał sobie