Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poprowadziła go zaraz do swego pokoju, gdzie Machaume, krzywiąc się, kładła dwa nakrycia na stoliku. Wszystkie światła były pozapalane, nawet w lichtarzach u szafy zwierciadlanej; piękny, wesoły (jak zwykle pierwszy) ogień drzewny płonął za ekranem a wszystko razem wzięte, przedstawiało pokój kobiety, zbierającej się na bal.
— Chciałam, żebyśmy tu zjedli wieczerzę — powiedziała ze śmiechem — będziemy prędzej w łóżku.
Jan nigdy jeszcze nie widział tak wykwintnego urządzenia, same materye jedwabne w stylu Ludwika XVI! Przejrzyste muśliny w pokojach matki i sióstr nie dawały mu najmniejszego wyobrażenia o tem gniazdku mięko usłanem, gdzie boazerye kryły się pod delikatnemi atłasami, gdzie łóżko było tylko sofą szerszą od innych, stojącą w głębi, na białych futrach.
Rozkoszną była ta pieszczota światła, ciepła, blasków błękitnych, odbijających swe długie cienie w zwierciadłach, po ich wycieczce w pola, po deszczu, co ich zmoczył i po drogach błotnistych a pełnych wybojów, któremi wracali o zmierzchu. Ale co mu przeszkadzało, by ja-