Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więcej ambicyi... Czy uwierzysz!... Każdego ranka, odchodząc od ciebie, przysięgam, że więcej nie wrócę, a wieczorem, jak szał mię to znowu ogarnia...
Przyglądał jej się, słuchając: bawiła go i zdumiewała ta wytrwała miłość, jego, który pogardzał kobietą. Te wszystkie, które znał dotąd, dziewczęta z bawaryj lub skatingów, niekiedy młode i ładne, zawsze mu pozostawiały taki niesmak, przez swój uśmiech głupi, ręce jak u kucharek, niskie popędy i mowę gminną, że otwierał okno po ich odejściu.
W niewinności ducha sądził on, że każda dziewczyna de plaisir jest taką. Dla tego ze zdziwieniem spostrzegł w Fanny słodycz, delikatne, prawdziwe kobiece obejście i tę wyższość nad mieszczankami, które widywał na prowincyi u swojej matki, że ani sztuka nie była jej obcą, ani w ogóle żadna z tych rzeczy, co czynią rozmowę zajmującą i urozmaiconą.
Przytem była ona muzykalną, przygrywając sama na fortepianie, śpiewała głosem kontraltowym, trochę zmęczonym i nierównym, ale wyrobionym, to romans jaki Chopina albo Schumanna, to pieśń francuzką z Berry, Burgundyi albo Pikardyi, których mnóstwo umiała.