Strona:Aleksander Szczęsny - Baśnie Andersena.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

większemi ostrożnościami można było nakręcać słowika, a i tego było dlań prawie za wiele.
Z tej okazyi, aby wszystkich uspokoić, dostawca miał wielce uczoną mowę wobec zebranego dworu, w której wyjaśnił, że wszystko jest po dawnemu jak najlepiej i wszyscy się na to zgodzili.
I znów upłynęło pięć lat, aż wreszcie cały kraj spotkało prawdziwe nieszczęście. Chińczycy rzeczywiście bardzo byli przywiązani do swego cesarza, a teraz leżał on chory i nikt nie wiedział, czy żyć będzie.
Nowy cesarz był już nawet obrany, a lud stał na ulicach naokoło zamku i zapytywał najroztropniejszego mandaryna, co się dzieje ze starym cesarzem.
Ale mandaryn nie odpowiadał nikomu, bo jakżeby mógł coś odrzec takiemu pospolitactwu. Jedynie z racji wyjątkowych okoliczności, wydawał od czasu do czasu dźwięk „hm“, a wiemy przecie, że to nic nie znaczyło.
Cesarz tymczasem nieruchomy i blady leżał na swojem wielkiem, wspaniałem łożu, cały dwór uważał go już za umarłego, a niektórzy pobiegli zawczasu zasługiwać się nowemu władcy. Lokaje poszli wałęsać się po mieście i zbierać nowinki, pokojówki piły w kuchni herbatę, którą zaciekawiony wypadkami kucharz zapomniał zamknąć w ozdobnej skrzyni, przejścia i korytarze wyłożone były grubym wojłokiem, aby kroki nie raziły uszu i dlatego wszędzie było niesłychanie cicho.
Cesarz jednakże żył jeszcze. Sztywny i blady leżał w głębi wspaniałego łoża, pod baldachimem z długiemi, aksamitnemi kotarami i pozłocistemi ozdobami. Wielkie okno sypialni było